Biogazownie na zakręcie: jak poprawka do ustawy wiatrakowej może zatrzymać rozwój lokalnej energetyki

Biogazownie rolnicze to dziś jeden z najefektywniejszych sposobów na połączenie gospodarki odpadami z produkcją energii. Niestety, nowa wersja ustawy wiatrakowej odcina je od źródeł substratów, które mogłyby zasilać lokalne instalacje. Efekt? Wstrzymany rozwój, wyższe koszty dla gmin i stracony potencjał polskiej energetyki odnawialnej.

Dlatego liczę na weto prezydenckie dla nowej ustawy wiatrakowej (ostatnia wersja). Mocne i polityczne słowa, c’nie?

Dlaczego na to liczę? Bo ta ustawa, tylnymi drzwiami, rozmontowuje rozwój biogazu w Polsce. A ja nie widzę możliwości zbudowania dobrej gospodarki odpadowej i silnego rolnictwa bez biogazowni. I dlatego muszę liczyć na Nawrockiego oraz jego chęć do zagrania na nosie Koalicji. Sorry – not sorry.

O co tym razem się przypierniczam? Chodzi o niuans dot. biogazowni rolniczych (patrz art. 8 art. ust. 2 lit. a. powyższego projektu).

Article content

W tej wersji ustawa wiatrakowa może skazać biogazownie rolnicze śmierć głodową (a przynajmniej poważną atrofię). Bo odcina je od ogromnego strumienia substratów, z którymi gminy i rynek sobie nie radzą – odpady bio. Te odpady mogłyby spokojnie zasilić lokalną gospodarkę… ale przez tę drobną poprawkę możemy o tym zapomnieć. Zamiast tego będą musiały wyfrunąć na odległe instalacje. A przez to koszty obsługi gospodarki odpadowej, jakie ponoszą mieszkańcy, będą dalej rosły.

W idealnym świecie działałoby to tak, że rolnik stawia biogazownię i zagospodarowuje nie tylko swoje własne substraty z gospodarstwa (obornik, gnojowica, resztki), ale też wspiera gminę w taki sposób, że przyjmuje odpady bio (np. kuchenne, trawa z koszenia trawników itp.).

Gmina korzystałaby, bo nie musiałaby od zera tworzyć własnych instalacji. Ponadto gmina mogłaby też oszczędzać na kosztach transportu do odległych instalacji. Rolnik korzystałby, bo wytwarzałby więcej biogazu i łatwiej spłacałby inwestycję w budowę biogazowni. Ostatecznie korzystałoby całe społeczeństwo – niższe rachunki, stabilna produkcja energii i dywersyfikacja. Wystarczyło nie przeszkadzać.

A tu – jak to niestety mamy w zwyczaju – pojawia się poprawka złożona na ostatnią chwilę już po akceptacji przez sejm i senat (sic!). Patrz nagranie z posiedzenia(od 12:35). Z tej poprawki wynika, że biogazownia rolnicza może zapomnieć o przyjmowaniu w zasadzie czegokolwiek, co pochodzi spoza gospodarstwa.

Oczywiście rozumiem, że Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsimoże się bać, że w odpadach bio jest sporo syfu (plastik, szkło itd.) jakich nie chcemy na polach. Tylko to myślenie ma dwie pułapki.

Pułapka 1– rynek i technologie się rozwijają. Już dziś możemy sortować odpady tak, że uzyskujemy praktycznie czystą frakcję bio do dalszego przetworzenia. Trzeba tylko słuchać rynku i nie powtarzać sztampowych głupotek, zasłyszanych 10 albo 20 lat temu. Rynek się zmienił – i to bardzo!

Pułapka 2 – odpady bio i tak pośrednio trafiają na pola. Jeśli nie przetworzy ich biogazownia rolnicza, to przetworzy je duża instalacja (dawniej nazywało się to RIPOK, ale teraz powstaje też sporo dużych biogazowni przemysłowych). Czyli co? Jak towar pójdzie do dużej biogazowni, na której zarabia zewnętrzny inwestor, to produkt jest czysty… ale jak to samo chce zrobić rolnik w ramach lokalnej współpracy, to już jest to zagrożenie dla polskiego rolnictwa😉? Strasznie słabo to wyszło – c’nie?

Przypominam: ostrożne szacunki pokazują, że polski biogaz równoważy aż ok. 10% energii, jaką wytwarza obecnie energetyka zawodowa węglowa i gazowa. Bo węgiel i gaz to ok. 35 GW. A biogaz może dać ponad 3,8 GW – przeliczam to na podstawie danych stąd.

Mówi się w Polsce o potencjale 3,2 mln³ biometanu (oczyszczony biogaz). Ale w branży widzimy, że może być tego znacznie więcej. Bo obliczenia omijają gros odpadów, jakie można pozyskać i wyciągnąć z różnych zakamarków (a jakie niestety znikają w lukach ewidencji, bo i tak nie ma ich gdzie legalnie zagospodarować).

Najwyższe oszacowania, o jakich słyszałem, mówią, że biogaz wytworzy nawet 25% tej energii, jaką wytwarza energetyka konwencjonalna oparta na paliwach kopalnych. Czy jest tego aż tak dużo? Nie wiem. Ale nawet „tylko” 10% to już coś.

Problem w tym, że budowa dużych, regionalnych instalacji biogazowych jest długotrwała (patrz te sławetne decyzje środowiskowei inne!) i dlatego rozwój jest powolny.

Biogazownie rolnicze są bardziej „zwinne” i mogą powstawać szybciej, bez decyzji środowiskowych. Zatem mogłyby rozbudować nasz potencjał energetyczny w bardzo krótkim czasie.

No ale to by wymagało umożliwienia nabrania wiatru w żagle (a odpadów do garów😉) przez te mniejsze biogazownie rolnicze. Tylko z tym chyba się nie uda – na pewno nie z tą wersją ustawy wiatrakowej. Dlatego jw. – tym razem politycznie, ale i w dobrej wierze – liczę na weto.

 

inż. Jan Kolbusz – Główny Technolog, Szef Sprzedaży Mikrobiotech, Członek Rady Naukowej Instytutu Technologii Mikrobiologicznych w Turku. Inżynier środowiska, specjalizuje się w innowacyjnych metodach przetwarzania odpadów o charakterze biodegradowalnym, zwolennik gospodarki bezodpadowej i biologicznych metod przetwarzania odpadów.

Ukończył inżynierię środowiska na SGGW w Warszawie oraz studia magisterskie (Master of Science) na University of Missouri, Columbia.W Mikrobiotech przygotowuje audyt dla klienta wraz z propozycją rozwiązań. Nadzoruje proces wprowadzania technologicznych rozwiązań optymalizujących zarządzanie odpadami. Pomaga także organizować dystrybucję produktu do odbiorców.

 

Fundusze RP EU
© mikrobiotech.pl 2025 Realizacja: Damtox.pl
Strona wykorzystuje pliki cookies w celu prawidłowego jej działania oraz korzystania z narzędzi analitycznych, reklamowych i społecznościowych. Szczegóły znajdują się w polityce prywatności. Rozumiem i akceptuję