Jak wyłowić z Odry żywe wnioski?

śnięta ryba na brzegu rzeki

Dopiero wtedy, kiedy przestaniemy godzić się na populistyczne rozwiązania, możemy rzeczywiście zadbać o środowisko i skończyć z greenwashingowymi deklaracjami. W sprawie Odry naprawdę da się zrobić więcej – na przyszłość. 

Korzystasz z prądu – zanieczyszczasz rzeki

Zacznijmy od tego, że tak naprawdę każdy z nas jest odpowiedzialny za to, co się znajduje w rzekach. Spójrz – dziś zdarzyło Ci się użyć przynajmniej kilku urządzeń elektrycznych, a energia do ich zasilenia trafiła do Twojego gniazdka po skomplikowanej sieci miedzianych kabli.

Być może pamiętasz też, że Polska wydobywa znaczące ilości miedzi na potrzeby m.in. produkcji tychże kabli. A z ostatnich doniesień dot. Odry przypominasz sobie, że zrzuty wód z krajowego zagłębia miedziowego trafiają właśnie do tej rzeki  (w sposób zgodny z prawem!), choć nie są dla niej obojętne. 

Nie podejrzewam Cię o to, że chcesz żyć w świecie, gdzie prąd w gniazdku jest luksusem, a zatem wnoszę, że chcesz, żeby KGHM dalej działało. To oznacza, że póki co zrzuty wody do Odry będą się odbywały tak, jak do tej pory. W dużym, ale łatwym do zrozumienia skrócie – w imię zachowania swojego życia w „normalnym kształcie” jesteś zwolennikiem zrzucania ścieków do rzek. 

Pomyśl o tym przez chwilę i spróbuj się ze mną nie zgodzić… ale myślę, że za każdym razem dojdziesz do wniosku w stylu: „no dobra, ja po prostu chcę, żeby zadbać o te rzeki. Skoro nie da się ich w ogóle nie zanieczyszczać, to może chociaż nie zanieczyszczajmy ich ZA BARDZO”. I tutaj właśnie zaczyna się prawdziwa rozmowa o tym, dlaczego tak trudno wyciągnąć konstruktywne wnioski z katastrof środowiskowych. Teraz więc jesteśmy gotowi na rozmowę o tym, co Ty możesz zrobić, żeby było lepiej.

Płynna granica tolerancji środowiska

Tak naprawdę mało wiemy o tym, gdzie jest granica między nadmiernymi zanieczyszczeniami a dopuszczalnymi. Wiemy tylko, że jeśli mielibyśmy wybór, to oczywiście wolelibyśmy być po dopuszczalnej stronie. Ustalenie tej granicy jest koszmarnie trudne, a do tego jej przebieg zmienia się w czasie, przestrzeni oraz zależy od charakterystyki zanieczyszczeń. 

Przykład: rzeki w półroczu zimowym niosą zazwyczaj więcej wody (wyższe opady, mniejsze parowanie) i to oznacza, że wykazują zazwyczaj niższe zanieczyszczenie, bo są po prostu bardziej „rozcieńczone”.

To z kolei może oznaczać, że zrzuty potencjalnie niebezpiecznych wód powinno prowadzić się głównie w półroczu zimowym, ale też nie zawsze. Niższe temperatury wody oznaczają też niższe tempo naturalnych procesów samooczyszczania wód. Jeśli tak, to nadmierny zrzut zimą może tak naprawdę „dolać oliwy do ognia”. Podobnych wątpliwości jest w zasadzie nieskończenie wiele.

Niemniej da się z zadowalającą tolerancją wyznaczyć tę granicę, naukowo. Ale żeby to zrobić, to trzeba popełnić gigantyczne PR-owe samobójstwo. Trzeba odważnie powiedzieć „ludzie kochani, rzeka jest w stanie udźwignąć nasze zanieczyszczenia, a my chcemy zbadać ile, a potem zanieczyszczać zgodnie z tym – w trosce o środowisko i gospodarkę”. 

Poważną dyskusję o granicach między dobrem gospodarki a środowiska usłyszysz tylko na ultraspecjalistycznych konferencjach, ale już na pewno nie w mainstreamowych mediach.

Co by było, gdyby?

Ale spróbujmy na chwilę inaczej. Wyobraź sobie, że jednak da się da to zrobić merytorycznie. Jakie mamy rozwiązania? Całą masę. Przykład: budowa zbiorników retencyjnych na rzekach głównych i ich dopływach – dzięki nim rośnie ilość wody w korycie, a zagrożenia, jakie czyhają na ryby przy rekordowo niskim stanie wód zmniejszają się. 

Zapytasz, czy to nie jest drogie rozwiązanie? Jasne, że jest drogie, ale może to tutaj powinniśmy inwestować pieniądze np. z systemu ETS, a jest tego nawet 25 miliardów złotych rocznie. Obecnie gros środków, które rząd zarobił na ETS inwestujemy np. w dofinansowanie nierentownej kolei (ponad 28%).

Czy słusznie lokujemy środki właśnie tam? Co z innymi programami „rozdawnictwa publicznego”? Ktoś powie, że inwestycja w retencję to zły pomysł, tym bardziej że tamy i przegrody utrudniają migracje ryb i zmieniają układ naturalny środowiska. Poważnie? No to może lepiej, żeby ryby jednak pływały do góry brzuchem po naturalnych meandrach rzeki, a my szukajmy sposobów na to, żeby jednak zamknąć fabryki i kopalnie? 

Czy upieram się, że ten czy inny pomysł jest najlepszy? Nie. Chodzi o to, że na każdy problem znajdę rozwiązanie albo przynajmniej metodykę określania tego rozwiązania.

Zimny prysznic

Wróćmy jednak do rzeczywistości. Tutaj rozwiązania definiuje „władza”, a ona raczej musi szukać sposobów, by dać ludziom „poczucie bezpieczeństwa”. Inwestowanie w systemy rzeczywistego bezpieczeństwa to potrzeba drugiej kategorii. 

Przykładem takiego systemu „poczucia bezpieczeństwa” jest cały schemat wydawania pozwoleń wodnoprawnych na zrzut ścieków do środowiska. W zasadzie każdy w Polsce, kto chce zrzucić ścieki do środowiska, musi takie pozwolenie mieć. Jego uzyskiwanie wcale nie jest proste ani szybkie (przecież gdyby każdy mógł dostać pozwolenie ot tak, to ludzie wylewaliby do rzek co popadnie, nie?). Ale parametry zezwolenia tylko w niewielkim stopniu zależą od rzeczywistego wpływu na stan środowiska, a częściej wynikają z arbitralnie przyjętych tabelek. 

Efekt nierzadko jest taki, że zrzuty ścieków mogą legalnie trwać nawet wtedy, jeśli aktualnie nadmiernie zatruwają odbiornik. Z drugiej strony są i takie przypadki, gdzie ściek jest czystszy niż woda, do której trafia, a i tak trzeba się nagimnastykować z uzyskaniem odpowiednich pozwoleń (nie wierzysz? Chętnie zabiorę Cię w takie miejsca!).

Czyli strumień dokumentów: wniosków, odpowiedzi na wnioski, odpowiedzi na odpowiedzi nadal płynie, a ludzie i zasoby, które można poświęcić na ochronę środowiska giną gdzieś w lukach systemu. Rozwiązanie nie przyjdzie szybko, ale im szybciej zaczniemy nad nim pracować – tym lepiej. Na początek przyda się nam mały, zimny prysznic. Chodzi o przypomnienie sobie, że wszyscy jesteśmy częścią problemu i tylko czasem – częścią rozwiązania. 

Chcąc nie chcąc podpisujemy się pod zanieczyszczaniem środowiska, choć chcemy jednocześnie, żeby działo się to w ramach jakichś sensownych norm. Nie chcemy greenwashingu. 

Co może zrobić każdy z nas już dziś?  

Pora na jakieś wnioski i rozwiązania. Co Ty możesz z tym zrobić teraz, na szybko? 

  • Dziś, teraz, już – oszczędzasz wodę. Im mniej wody zużyjesz, tym więcej zostanie w środowisku i rozcieńczy zanieczyszczenia, jakie „siłą rzeczy” tam się znajdują.Przesuszony trawnik koło domu już niedługo będzie powszechnie rozumiany jako „tu mieszka ktoś, kto rozumie, o co chodzi”.
Fundusze RP EU
© mikrobiotech.pl 2024 Realizacja: Damtox.pl
Strona wykorzystuje pliki cookies w celu prawidłowego jej działania oraz korzystania z narzędzi analitycznych, reklamowych i społecznościowych. Szczegóły znajdują się w polityce prywatności. Rozumiem i akceptuję