Wygląda na to, że w systemie gospodarki odpadami opakowaniowymi brakuje ok. 3 miliardów złotych – czyli jakieś 99,2% środków (lub brakowało, bo dane są za rok 2022). To nie jest kolejna „łamiąca wiadomość”, a po prostu zgrubne wyliczenie na podstawie danych, jakie niedawno wpadły w nasz odpadowy rynek.
Mowa o środkach z tzw. opłat produktowych za opakowania. W skrócie: wszyscy wprowadzający opakowania mają płacić za każdy kilogram opakowania wprowadzony, a który nie został następnie poddany recyklingowi. No właśnie „mają płacić”. Bo jak widać, statystycznie, nikt nie płaci.
Dla lubiących tabelki – bardzo proszę 👇 Wyjaśnienia w dalszej części tekstu.

Skąd te rewelacje?
Niedawno Instytut Ochrony Środowiska-Państwowy Instytut Badawczy opublikował podsumowanie ilości opakowań wprowadzanych na rynek i następnie przekazywanych do recyklingu. Wychodzi na to, że (ogólnie) ok. 50% tego, co trafiło na rynek, zostało zawrócone. To dobra wiadomość. Bo zawsze mogło być mniej. Jest nad czym pracować, ale na defetyzm i pesymizm miejsca póki co brak.
Dla tych, którzy lubią liczby: w 2022 wprowadziliśmy ok. 6,74 miliona ton opakowań, a do recyklingu trafiło ok. 3,26 miliona ton.
I gdyby system działał tak, jak ustawodawca chciał, to różnica ilości (ok. 3,48 miliona ton) wniosłaby ze sobą kolosalne środki finansowe do systemu gospodarki odpadami – jakieś 3,022 miliarda złotych. Bo to działa tak, że mnoży się ilość odpadów niepoddanych recyklingowi przez stawkę opłaty dla danego rodzaju et voilà! – mamy środki. Najpierw płaci się to marszałkom województw, a ci przekazują środki NFOŚIGW.
No dobra, to ile kasy rzeczywiście wpłynęło do NFOŚIGW?
Jak nie siedzisz, to siadaj… bo wpłynęło tylko ok. 23,5 milionazłotych. Miały być miliardy, zostały „grosze” – wpłynęło ok. 0,78% procenta należnych środków (tak, dobrze czytasz – mniej niż 1%, czyli, statystycznie, nic nie wpłynęło).
Reszty nie ma i nie będzie😊. Dane o ilościach pochodzą z tego źródła – odpowiedź na interpelację poselską z 2023 roku.
Co to znaczy, po naszemu?
To znaczy, że system gospodarki odpadami opakowaniowymi nie jest zasilony środkami tak, jak planowano, że będzie. I nic dziwnego, że pojawiają się mniej lub bardziej wysmażone pomysły na dodatkowe opłaty, rozwiązania i jeszcze raz opłaty. Od opłat za zakup kubka (nad czym już się rozwodziłem ostatnio po system kaucyjny, który godzi np. w jednostki samorządu terytorialnego i tak naprawdę to nie wiadomo, czy rzeczywiście system wejdzie w życie.
I pomysłów na kolejne łatanie na pewno nie zabraknie.
To jak wyjść z tej spirali? Pomyślmy od trzech wariantach.
Wariant antyradykalny: nic nie robimy
Naprawdę nic nie robimy. Nie piszemy nowych ustaw, rozporządzeń ani regulaminów. Zostawiamy wszystkie regulacje dokładnie takimi, jakim są – tak na minimum 5 lat. Za kilka lat rynek wyreguluje się sam i znajdzie swoje miejsce, a zasoby poświęcane teraz na pisanie wszystkiego od nowa i dostosowanie instalacji pójdą wreszcie na rzeczywistą pracę. Albo zasłużony urlop – co kto woli.
Z kolei prawnicy od pisania ustaw zostają od razu przekierowani do pisania przekonujących wyjaśnień do Komisji Europejskiej o tym, że tak naprawdę i tak wypełniliśmy wszystkie zobowiązania, tylko tego nie widać na pierwszy rzut oka… i trzeba pomóc Komisji to dostrzec.
Myślisz, że bylibyśmy pierwszym krajem, który tak robi😉? Pomyśl jeszcze raz.
Wariant w zasięgu ręki: uszczelnienie systemu
Jak to się mówi: „wszyscy wiedzą”, że zmorą systemu jest tzw. handel DPR-ami (DPR – dokument potwierdzający recykling).
W skrócie: DPR to taki kwit, który trzeba okazać, żeby anulować obowiązek odprowadzenia opłaty produktowej za opakowania. Bo system nie jest w stanie wyłapać, czy rzeczywiście poddałeś recyklinowi swoje opakowania (nie ma tego jak śledzić – nie przykleisz przecież etykietek na ponad 6 milionach ton odpadów opakowaniowych). System liczy tylko ilości. Więc co robisz? Uśmiechasz się do kogoś, kto poddaje odpady recyklingowi i mówisz „ej, sprzedaj mi zaświadczenie o poddaniu recyklingowi tylu a tylu ton”… i masz.
W czym problem? Ano w tym, że nie ma systemu do śledzenia DPR i jest prawdopodobne, że część powstaje „z powietrza”. I taki system uszczelniający należałoby postawić, żeby uzyskać szczelność. Zresztą – to nie jest moje odkrycie, a cytat z tego, o czym branża trąbi od dawna – np. tu, tu i tu.
Dla porównania, mamy system BDO, który szczelnie śledzi ilości przekazywanych odpadów. Sposób działania systemu zostawia jeszcze sporo do życzenia… ale przynajmniej system jest. I coś uszczelnia. Czyli jest już doświadczenie na przyszłość – co robić, a co robić lepiej.
Wariant: zacznijmy trochę od nowa
Obecny system finansowania gospodarki odpadami opakowaniowymi działa tak, że pieniądze pojawiają się w systemie dopiero, gdy uda się „złapać za rękę” osobę wprowadzającą odpady.
Czyli skarbiec jest co do zasady pusty.
A co, gdyby zmienić zasady i spowodować, że wprowadzający wpłaca kaucję od razu, gdy wprowadza opakowanie na rynek? I dać prawo odzyskania tej kaucji w części lub w całości, jeśli udowodni się wykonanie obowiązku recyklingu? Swego czasu pisałem o tym.
Skarbiec byłby co do zasady pełny, a (pod warunkiem przyzwoitego uszczelnienia obiegu dokumentów) wprowadzający sami prześcigaliby się w pomysłach na to, jak zorganizować system recyklingu tak, żeby był dla Ciebie maksymalnie wygodny… bo to gwarantowałoby, że odpady wrócą. A wraz z nimi wróci kaucja do tego, kto ją wpłacił – do wprowadzającego odpad. To taka wbudowana i automatyczna zachęta finansowa.
I może nawet nie trzeba byłoby toczyć dyskusji o tym, kto komu włoży gorącego kartofla w postaci recyklomatów i obowiązków magazynowania tego, co w tych recyklomatach się znajdzie. Jestem pewien, że gdyby dać tu wolną rękę (ale pod wspomniany rygorem utraty kaucji wpłaconej przez wprowadzającego), to przedsiębiorcy sami by to zoptymalizowali.
Niemożliwe? A zbudowanie ogólnokrajowej sieci paczkomatów, które o kilka długości wyprzedzają państwowego operatora pocztowego było możliwe😉?
inż. Jan Kolbusz – Główny Technolog, Szef Sprzedaży Mikrobiotech, Członek Rady Naukowej Instytutu Technologii Mikrobiologicznych w Turku. Inżynier środowiska, specjalizuje się w innowacyjnych metodach przetwarzania odpadów o charakterze biodegradowalnym, zwolennik gospodarki bezodpadowej i biologicznych metod przetwarzania odpadów.
Ukończył inżynierię środowiska na SGGW w Warszawie oraz studia magisterskie (Master of Science) na University of Missouri, Columbia.W Mikrobiotech przygotowuje audyt dla klienta wraz z propozycją rozwiązań. Nadzoruje proces wprowadzania technologicznych rozwiązań optymalizujących zarządzanie odpadami. Pomaga także organizować dystrybucję produktu do odbiorców.