Trudno znaleźć coś takiego jak „tanie odpady”. Owszem, można znaleźć niedrogie i zgodne z prawem sposoby zagospodarowania, ale opcji raczej ubywa. Przykład? Przez lata najtańszym sposobem na pozbycie się niektórych odpadów było przekazanie ich do rolniczego wykorzystania (odzysk R10). I w wielu miejscach odzysk R10 się sprawdza. Ale często staje się też powodem ogromnych komplikacji.
Do komplikacji można się przyzwyczaić. Ale to często zgubne przyzwyczajenie, bo bezczynność też kosztuje. Może nie czuje się jej w wydatkach, ale za to obniża potencjał firmy. Komplikacje się nawarstwiają i w końcu jest tak, że zamiast robić właściwą robotę, ciągle obsługuje się wyjątki. W końcu drzewa przesłaniają las… a jeśli las już dawno jest w ogniu, to ciągle gasi się nowe pożary. I to zawsze kosztuje.
Częste „wyjątki”
Oto moje ulubione, najczęstsze wyjątki przy zagospodarowaniu odpadów. Na przykład rolnik „pomylił się” i nawiózł odpady na inną działkę niż wskazana w dokumentacji zezwalającej na odzysk R10. Dla rolnika to niby nic takiego – skoro wszystkie „pola” są jego, to dlaczego musi się ograniczać do jakiejś „działki”? No cóż… twarde prawo, ale prawo. A odpowiedzialność i tak spadnie na tego, kto odpad rolnikowi przekazał. Niestety.
Inny wyjątek – rolnik powinien niezwłocznie wymieszać odpady z glebą, ale tego nie zrobił. Łatwo się mówi, ale trudno robi. Rolnik ma do ogarnięcia wiele prac i gwarantuję Ci, że jeśli wpadnie mu jakiś pilniejszy temat, to koniec dyskusji – rolnik schodzi z pola, a odpady wymiesza z glebą kiedy indziej. Niby nic złego… ale wypisz-wymaluj jest to niezgodne z prawem i podobnie odpowiedzialność wróci do posiadacza odpadów. Niestety.
Dla jasności, nie oznacza to, że od razu takie wyjątki kończą się zakazem prowadzenia działalności i jakimiś gigantycznymi konsekwencjami. Nie, i nie ma co się straszyć. Ale wystarczy, że takie przygody skończą się pismami, rozprawami, pytaniami, prawnikami itd. Przecież ich obsługa pochłonie cenny czas… i zabraknie go na właściwą robotę.
Dlatego trzeba się czasem zatrzymać i sprawdzić, co się robi i co można robić lepiej. Jak to wygląda w praktyce?
Jak tego nie robić
Instalacja wytwarza ok. 5000 tys. ton odpadów biodegradowalnych rocznie. Wiele lat temu nie były problemem – okoliczni rolnicy chętnie z nich korzystali. Potem zmieniły się przepisy, a instalacja „utonęła” w przeciągającej się modernizacji.
Kierownictwo nie miało czasu szukać tanich sposobów na zagospodarowanie odpadów i kontakt z rolnikami „umarł”. Jedyne, co udało się zrobić, to rozpisać przetarg na odbiór odpadów i zlecić zewnętrznej firmie zajęcie się całym tym „bałaganem” (przetwarzanie odpadów, szukanie rolników itd.). Problem odpadów zniknął… ale kosztuje to ok. 1,5 miliona zł netto rocznie.
Rozwiązanie na już
Szybki audyt instalacji i okazuje się, że możliwości techniczne są dobre. Pozostaje tylko zmiana pozwolenia na wytwarzanie odpadów, uzyskanie pozwolenia na przetwarzanie odpadów. Na koniec uzyskanie decyzji MRiRW dla polepszacza gleby.
Efekt? Już w przyszłym roku dzięki tym zabiegom gospodarka odpadowa wykaże tu ogromne oszczędności. Będzie można wrócić do bezpośredniej współpracy z rolnikami i sprzedać im wartościowy produkt niebędący odpadem. Dodatkowy potencjał – dzięki zezwoleniu na przetwarzanie odpadów będzie można potencjalnie zarobić (i to sporo) na przyjęciu odpadów z pobliskich instalacji. Taki zielony ład to ja rozumiem. 😉
Szukanie możliwości w odpadach przemysłowych
Substancja wcale nie musi być biodegradowalna, żeby mogła trafić do obrotu jako nawóz albo polepszacz. Weźmy choćby substancje zawierające siarkę (np. odpady odsiarczania spalin czy ścieków przemysłowych). Ale podobnie jest z fosforanami czy też z różnego rodzaju ługami.
Wiem, że słowa „odpad przemysłowy” i „rolnictwo” wydają się kłócić. Ale zastanówmy się nad tym przez chwilę. Przecież nawozy mineralne, które rolnicy stosują w dużych ilościach, to tak naprawdę klasyczne wytwory przemysłowe. Po prostu odpowiednio kontroluje się ich jakość i proces produkcji.
Gdzie najczęściej można się spotkać z wartościowymi surowcami, uważanymi za odpady? Na przykład w przemyśle papierniczym, drzewnym oraz energetyce (nie tylko biomasowej, rzecz jasna).
Okazuje się, że przy niewielkim wysiłku można zmodyfikować proces zagospodarowania odpadów tak, żeby rozdzielić potencjalnie wartościowe surowce od zanieczyszczeń… et voilà!
Tak mogą powstawać np. nawozy siarkowe, wapniowe, sodowe (tak, sód też jest wartościowym pierwiastkiem nawozowym i w pewnych warunkach może zastępować nawożenie potasem) i inne. A wraz z nimi powstają ogromne oszczędności. I dlatego tym bardziej warto w to inwestować.
Od czego zacząć?
Dobry audyt zajmie max. 8 tygodni. Obejmuje analizy fiz.-chem. odpadów, oględziny miejsca ich wytwarzania i przedstawienie klarownych obliczeń. W sumie audyt ma odpowiedzieć na pytanie, ile kosztowałoby Cię zamienienie tych odpadów w wartościowe produkty (u Ciebie na miejscu) i ile na tym oszczędzisz.
Jeśli plusy wydają się dostatecznie dodatnie, to po prostu nie czekaj i wdrażaj rekomendowane działania. Bo bezczynność kosztuje.
inż. Jan Kolbusz – Główny Technolog, Szef Sprzedaży Mikrobiotech, Członek Rady Naukowej Instytutu Technologii Mikrobiologicznych w Turku. Inżynier środowiska, specjalizuje się w innowacyjnych metodach przetwarzania odpadów o charakterze biodegradowalnym, zwolennik gospodarki bezodpadowej i biologicznych metod przetwarzania odpadów.
Ukończył inżynierię środowiska na SGGW w Warszawie oraz studia magisterskie (Master of Science) na University of Missouri, Columbia.W Mikrobiotech przygotowuje audyt dla klienta wraz z propozycją rozwiązań. Nadzoruje proces wprowadzania technologicznych rozwiązań optymalizujących zarządzanie odpadami. Pomaga także organizować dystrybucję produktu do odbiorców.