Nawóz z osadów potrzebuje zmiany prawa

W zeszłym roku minister rolnictwa wydał 106 decyzji zezwalających na wprowadzanie do obrotu tzw. polepszaczy gleby. Z tego 8 decyzji przypadło naszym partnerom. Czyli Mikrobiotech uzyskał 7,5% efektu w skali kraju za zeszły rok. Część z pozyskanych przez nas decyzji była niepotrzebna. 

Dlatego właśnie upieram się, że potrzebujemy zmiany prawa w tym zakresie. Wystarczyłoby zwykłe zgłoszenie i uproszczona ścieżka zamiast długiego procesu angażującego liczne instytucje, ale niestety, prawo nie przewiduje takiej możliwości. I to mnie boli.

Gdyby było prościej, to Ty i ja cieszylibyśmy się ze zwinnej gospodarki – mniej kwitów, więcej oszczędności i więcej zadowolonych rolników. Urzędnicy oszczędzaliby czas i mogliby go poświęcić na weryfikowanie naprawdę wątpliwych przypadków. Wszyscy bylibyśmy wtedy lepiej zaopiekowani.

Nie zrozum mnie źle. Nasi klienci cieszą się z pozyskanych decyzji. Świetnym przykładem jest MPWiK w Rzeszowie, gdzie osad stał się polepszaczem gleby, a przychody spółki ze sprzedaży urosły o prawie 100% rok do roku. Natomiast nie zmienia to faktu, że wiele przypadków producentów nawozów z odpadów powinno móc skorzystać z innej opcji niż skomplikowana i kosztowna ścieżka administracyjna.

Kiedy decyzja jest niepotrzebna?

Weźmy za przykład jednego z naszych klientów, który uzyskał decyzję w zeszłym roku – oczyszczalnia po gruntownej modernizacji.

Osad z oczyszczalni przypomina nawóz naturalny, jaki za miliony monet kupujesz w sklepie ogrodniczym… ale wg prawa osad z oczyszczalni to nadal odpad. Dziwne? Staje się jeszcze bardziej dziwne, jeśli przyjrzysz się, jak bardzo hi-tech jest cała to oczyszczalnia.

Osad „gotuje” się tam w specjalnej, zautomatyzowanej instalacji, gdzie przez długi czas utrzymuje się temperatury ponad 80°C (tip: mikroorganizmy chorobotwórcze nie są w stanie przetrwać tak drakońskich warunków). Jeśli temperatura spada, to system automatycznie pobiera ciepło ze sprzężonego z instalacją kotła na biomasę.

Co więcej, osad wzbogaca się o trociny lub podobny, naturalny substrat strukturotwórczy – dzięki temu staje się zwięzły, bardziej suchy w dotyku i zmienia swój zapach… a przy okazji wzrasta jego przydatność dla rolnictwa.

Na zdjęciu: Przykładowy wysokojakościowy polepszacz z oczyszczalni, dla którego trzeba przechodzić zbędną – w naszym poczuciu – ścieżkę administracyjną. Produkt jest sypki i łatwy w użyciu. Legenda głosi, że trawa nawożona czymś takim rośnie tak szybko, że nie nadąża się z koszeniem. (Zdjęcie własne)

Jeśli uznajemy, że taka oczyszczalnia musi dodatkowo przechodzić przez złożony proces administracyjny, to chyba tylko dlatego, że wciąż przyklaskujemy myśleniu, że „co do zasady wszystkiego zabrania się”.

To takie nasze „udowodnij, że nie jesteś wielbłądem”, tylko w nieco innej postaci. Myślę, że pora powoli kończyć z tym sposobem myślenia. Rynek przecież udowodnił, że umie wytwarzać bezpieczne produkty z odpadów.

Odkrywamy Amerykę, czyli zwykłe zgłoszenie zamiast decyzji

Kiedy pracowałem w USA, to korzystałem z innego systemu rejestracji produktów do sprzedaży. W skrócie działało to tak: administracja oczekiwała od producenta, że ten przedstawi spodziewane cechy produktu i zapewni bieżącą kontrolę jakości.

Administracja sprawdzała tylko, czy zakres badań, biorąc pod uwagę wymagania specyficzne dla dziedziny, pozwala rzeczywiście rozgraniczyć produkt jakościowy od niepowołanego… I gotowe! Dzięki temu jeden urzędnik wystarczał do kontroli wielu producentów, a więc odwrotnie niż w Polsce, gdzie jednego producenta musi kontrolować kilku urzędników.

Co zatem proponuję w praktyce dla naszego rynku odpadowo-nawozowego? Zamiast skomplikowanej i kosztowej ścieżki, system zgłoszeń w stylu:

drogi urzędzie, od jutra zamierzam wprowadzać do obrotu polepszacz o zawartości składników nawozowych X; ponieważ nawóz powstaje z niehigienicznych substancji, to będę go higienizował korzystając z określonej metody Y i będę badał jakość nie rzadziej niż raz na Z. Załączam wyniki badań jakości wykonanych do tej pory oraz zapraszam na kontrolę w wygodnej dla urzędu chwili”.

Dysonans poznawczy

Oczywiście, kiedy to piszę, to słyszę: „Co Pan chce zrobić? Zalać nas syfem? Przecież to tak, jakby dać wilkowi pilnować owiec!”. Znam te głosy i wiem, jak są irracjonalne, choć dostrzegam w tym szczerą intencję.

Dlaczego jednak upieram się przy swoim? Bo oszuści zawsze się pojawią i to nie ma nic wspólnego z oklepanym i krzywdzącym „Polak to kombinator, trzeba go pilnować”.

Nie. Taki rodzaj zachowań zdarza się w każdym kraju i w każdym systemie gospodarczym, nawet w Ameryce.

Dlatego nie ma sensu budować „zamkniętego” systemu, który na 100% odsieje nieuczciwych… bo to niemożliwe. Dużo lepiej jest stosować prosty, klarowny system dający szansę na rozwój uczciwym i niewikłający ich w skomplikowane, papierowe procedury.

To dzięki takim rozwiązaniom rozwija się innowacja, rośnie podaż skutecznych rozwiązań i wkrótce koszt utylizacji odpadów staje się niewielki i standardowy, a branża przestaje przyciągać nieuczciwych, zachęconych wizją łatwego dorobienia się. Po prostu się to wtedy nie opłaca.

Na krajowym podwórku jest dobrze, ale mogłoby być lepiej

Myślę, że nasza branża odpadowa zasługuje na takie potraktowanie. Tu już nawet nie chodzi o to, że jestem pozytywnie skrzywiony na korzyść moich klientów. Tu chodzi o wspólne korzyści.

Podam Ci prosty przykład – fosfor. Fosfor to ważny pierwiastek nawozowy i w rolnictwie w Polsce zużywa się go jakieś 160 tys. ton rocznie.

Co ważne, praktycznie w całości pochodzi ze źródeł nieodnawialnych i przewiduje się, że kiedyś się wyczerpie. Fosfor występuje w znacznych ilościach m.in. w osadach ściekowych. Szacuję, że osady jakie wytwarzają nasze oczyszczalnie zawierają jakieś 8 – 15 tys. ton fosforu rocznie.

Czyli w osadach znika jakieś 5 – 10% fosforu, jakiego potrzebuje rolnictwo (wyliczenia dla chętnych – daj znać, prześlę Ci). To istotna ilość i na pewno powinna się zarejestrować na radarach.

Dlatego tak ważne jest, żeby oczyszczalniom było łatwiej wprowadzać do obrotu wartościowe produkty nawozowe z osadów i źle by się stało, gdyby ten potencjał marnował się przez nadmierne wyregulowanie rynku.

A to tylko jeden z przykładów. Jest przecież jeszcze węgiel organiczny, jaki występuje w odpadach i jaki ma dobroczynny wpływ na glebę. Ponadto azot, mikroelementy itd. Lista może być długa. Czy to nie wystarczający powód do zmiany prawa na lepsze?

inż. Jan Kolbusz – Główny Technolog, Szef Sprzedaży Mikrobiotech, Członek Rady Naukowej Instytutu Technologii Mikrobiologicznych w Turku. Inżynier środowiska, specjalizuje się w innowacyjnych metodach przetwarzania odpadów o charakterze biodegradowalnym, zwolennik gospodarki bezodpadowej i biologicznych metod przetwarzania odpadów.

Ukończył inżynierię środowiska na SGGW w Warszawie oraz studia magisterskie (Master of Science) na University of Missouri, Columbia.

W Mikrobiotech przygotowuje audyt dla klienta wraz z propozycją rozwiązań. Nadzoruje proces wprowadzania technologicznych rozwiązań optymalizujących zarządzanie odpadami. Pomaga także organizować dystrybucję produktu do odbiorców.

Fundusze RP EU
© mikrobiotech.pl 2024 Realizacja: Damtox.pl
Strona wykorzystuje pliki cookies w celu prawidłowego jej działania oraz korzystania z narzędzi analitycznych, reklamowych i społecznościowych. Szczegóły znajdują się w polityce prywatności. Rozumiem i akceptuję