Rynek regulowany to rynek przegrany?

Jeśli ktokolwiek uważa, katastrofy jak zeszłoroczna Odra odeszły do lamusa, to niech da się zaskoczyć odpowiedzią na pytanie, dlaczego wrócą. Choć trwa dość chłodna i deszczowa wiosna, to przecież zaraz przyjdą upały, a z nimi zakwity glonów i ryby pływające brzuchem do góry.

Zanim zaczniemy krzyczeć i domagać się nowych regulacji, norm, sprawozdań i kontroli, to zobaczmy, czy może nie zatrują one sytuacji jeszcze bardziej. Dlaczego?

Skoro jest dobrze, to dlaczego jest tak źle?

Przeciętna oczyszczalnia ścieków w Polsce dobrze radzi sobie z oczyszczaniem ścieków. To ważne, bo to ścieki komunalne stanowią istotną składową ogólnej presji człowieka na stan rzek. Jeśli jakość wody w rzece spada przez nadmiar ładunków ze źródeł komunalnych, to nawet niewielki dodatkowy ładunek zanieczyszczeń (np. ścieków przemysłowych) może doprowadzić do poważnej katastrofy – zgodnie z porzekadłem „na pochyłe drzewo wszystkie kozy skaczą”.

Chciałbym robić dobrą robotę, ale nie mogę!

Oczyszczania ścieków kosztuje. Naturalnie, koszty eksploatacyjne i inwestycyjne pokrywa się z opłat za odbiór ścieków, ale jeśli wziąć pod uwagę podwyżki cen energii, materiałów, płac i inne, to oczyszczalnie już od dawna powinny kasować znacznie więcej, niż czynią obecnie. Niestety, nie mogą.

I tutaj trzeba nazwać rzeczy po imieniu i wrzucić kamień do ogródka administracji państwowej – niechlubny prym wiodą w tym Wody Polskie (formalnie Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie).

Administracja uniemożliwia oczyszczalniom pozyskanie sprawiedliwego wynagrodzenia. Bo to Wody Polskie określają, czy oczyszczalnia może zarabiać i ile. Jeśli organ uzna, że oczyszczalnia nie może podnieść taryf za usługi, to oczyszczalnia NIE może i koniec.

Brzmi nieprawdopodobnie? No cóż, witaj w świecie wod-kan! W tym świecie potrzebujesz zgody dyrektora z Wód Polskich na to, by zarabiać (lub chociaż pokryć rzeczywiste koszty działalności!). Nikogo nie interesuje, czy dokładasz do biznesu i ile. Jeśli Wody Polskie nie zatwierdzą Twoich taryf, to masz problem i tyle. A obserwujemy od lat, że Wody Polskie masowo odrzucają wnioski.

Wolny rynek czy gospodarka centralnie planowana?

Można oczywiście założyć, że oczyszczalnie chcą się masowo dorobić, jak każdy kapitalistyczny krwiopijca i dlatego dobrze, że Wody Polskie stoją na straży „dobra społecznego”. Ale jeśli oczyszczalnie masowo słyszą „nie, bo nie”, to znaczy, że problem jest po prostu znacznie głębszy i cała konstrukcja finansowania ochrony wód przed zanieczyszczeniem – zdaniem branży – po prostu nie trzyma się kupy. Jasne, można sobie wyobrazić, że regulator – Wody Polskie – zainterweniuje lub odrzuci kilka wniosków. Ale odrzucać setki wniosków?

Nic dziwnego, że branża wnioskuje o to, by wycofać możliwość zatwierdzania taryf przez Wody Polskie i pozwolić na normalne, bardziej rynkowe działanie i oddać te kompetencje władzom lokalnym.

Kiedyś ustalanie stawek odbywało się bez pytania Wód Polskich o pozwolenie. Stawki zatwierdzała najczęściej rada gminy (bo to najczęściej gmina jest właścicielem oczyszczalni) – czyli na lokalnym szczeblu rozstrzygało się, czy i jakie inwestycje są potrzebne, żeby utrzymać właściwą pracę oczyszczalni.

Osobą odpowiedzialną był de facto wójt lub burmistrz/prezydent miasta – z jednej strony narażał się na niezadowolenie wyborców i brak głosów (w nagrodę za wyższe rachunki)… a z drugiej – na odpowiedzialność za niedopełnienie obowiązków wynikających z ochrony środowiska.

W skali kraju raczej udawało się to wypośrodkować – rzeczywiście jako kraj dokonaliśmy gigantycznych inwestycji w infrastrukturę wodno-kanalizacyjną i dziś naprawdę mamy światowy poziom ochrony środowiska.

Teraz jednak decyzyjność przejął szczebel centralny, a odpowiedzialność zostawił szczeblowi lokalnemu. I dlatego jest duże parcie na to, żeby więcej mówić, że się robi, niż rzeczywiście robić. Bo na robienie nie ma pieniędzy. Smutne, ale prawdziwe… i niestety, ale naprawdę zrozumiałe!

Rację mają praktycy

Zanim zaczniemy krzyczeć i domagać się nowych regulacji, norm, sprawozdań i kontroli, to może warto popatrzeć na sprawę od innej strony. Nie trzeba od razu iść w oklepane „damy Wam tyle kwitów do obrobienia, ze końcu się nauczycie!” i można wsłuchać się w to, co mówią osoby odpowiedzialne za ochronę środowiska.

Wbrew pozorom praktycy ochrony środowiska naprawdę mówią ludzkim głosem. I raczej usłyszy się od nich coś w stylu „my poradzimy sobie z każdym rodzajem zanieczyszczeń i nawet doprowadzimy do tego, że każda rzeka będzie miała I klasę czystości; tylko dajcie nam robić robotę i przestańcie wymyślać kolejne bzdurne przepisy”.

inż. Jan Kolbusz – Główny Technolog, Szef Sprzedaży Mikrobiotech, Członek Rady Naukowej Instytutu Technologii Mikrobiologicznych w Turku. Inżynier środowiska, specjalizuje się w innowacyjnych metodach przetwarzania odpadów o charakterze biodegradowalnym, zwolennik gospodarki bezodpadowej i biologicznych metod przetwarzania odpadów.

Ukończył inżynierię środowiska na SGGW w Warszawie oraz studia magisterskie (Master of Science) na University of Missouri, Columbia.

W Mikrobiotech przygotowuje audyt dla klienta wraz z propozycją rozwiązań. Nadzoruje proces wprowadzania technologicznych rozwiązań optymalizujących zarządzanie odpadami. Pomaga także organizować dystrybucję produktu do odbiorców.

Fundusze RP EU
© mikrobiotech.pl 2024 Realizacja: Damtox.pl
Strona wykorzystuje pliki cookies w celu prawidłowego jej działania oraz korzystania z narzędzi analitycznych, reklamowych i społecznościowych. Szczegóły znajdują się w polityce prywatności. Rozumiem i akceptuję