Pamiętajmy, że masowe wymieranie w wodach nie musi wynikać z „toksyczności”, ale z tego, że ścieki są zbyt bogatą pożywką i środowisko nie umie tego bezpiecznie strawić.
Owszem, w ściekach znajdują się inne szkodliwe zanieczyszczenia (vide środki czyszczące, leki i inne „pyszności”), ale zazwyczaj ich skumulowany, negatywny wpływ na środowisko – i tak jest znacznie mniejszy niż ryzyko związane z tzw. przyduchą.
To naprawdę jest tak jak z tymi cukierkami, którymi dzieci chętnie i łatwo się przejadają – bo co za dużo, to nie zdrowo.
Jak specjalista ocenia ścieki… i dlaczego kierownik oczyszczalni dba o poziom natlenienia?
Kluczowa zmienna dla oceny ścieków to tzw. zapotrzebowanie na tlen – im więcej tlenu zostanie ukradzione z wody pod wpływem ścieku, tym większe będą straty w środowisku. Generalnie, im wyższe zapotrzebowanie na tlen, tym „gorszy” ściek.
Co zrobić, żeby nawet najgorszy ściek komunalny oczyścić? W dużym uproszczeniu: natlenić i pozwolić mikroorganizmom robić robotę.
Oczyszczalnia ścieków to taka wielka hodowla mikroorganizmów, których zadaniem jest strawić ściek. Gdy mikroorganizmy się już najedzą i napompują od całego dobra, którym częstujemy je na oczyszczalni… to pora na wypad z imprezy.
Zawiesina żywych i martwych mikroorganizmów oraz ich wydzielin – czyli tzw. komunalny osad ściekowy trafia do utylizacji i można z niej zrobić np. nawóz i wywieźć na pole lub na trawnik. Z drugiej strony powstaje oczyszczony ściek, czyli woda, którą można oddać środowisku… albo ponownie wykorzystać.
Ponowne wykorzystanie ścieków – czy ma sens?
Od kilku lat nieodzownym towarzyszem sezonu letniego są… apele o oszczędzanie wody – np. o zaprzestanie podlewania trawników czy mycia samochodów. Brzmi znajomo? Co jeśli zamiast wykorzystywać cenną wodę pitną do podlewania, sięgnęlibyśmy po wodę odzyskaną z oczyszczalni i tym podlewali trawniki i parki? Tak, wiem, brzmi jak ekoterroryzm, ale poczekaj – jest o co się bić.
Ekoterroryzm czy słuszna matematyka?
W normalnym roku, ilość wody, którą przynoszą deszcze, jest wystarczająca do utrzymania roślin w dobrej kondycji. Gdy robi się sucho, wody trzeba dolewać. A ile wody moglibyśmy potencjalne zawrócić z oczyszczalni do podlewania trawników?
Może to zaskoczenie, ale np. w takim Krakowie możemy mówić, że woda odzyskana stanowi aż dodatkowe 20% wobec naturalnych opadów na terenach zieleni miejskiej. To naprawdę sporo – taka ilość sprawia, że nigdy nie musielibyśmy podlewać tych terenów czystą wodą z wodociągów.
Ponowne wykorzystanie ścieku? Problem już dawno rozwiązany
Znowu może zaskoczę, ale już do dawna dysponujemy technologami pozwalającymi zamieniać ścieki w wodę do np. do podlewania i to bezpieczną!
Chcesz jakiegoś przykładu zapadającego w pamięć? Przy stoku narciarskim w Kasinie Wielkiej działa oczyszczalnia jaka zamienia ściek w wodę do ponownego wykorzystania – do naśnieżania zimą lub podlewania stoku latem. A to tylko jeden z wielu przykładów i ciągle nadchodzą nowe.
Można więcej, ale…
Dlaczego nie wykorzystujemy wody odzyskanej na szerszą skalę? Myślę, że kluczowym problemem jest bariera psychologiczna.
Pokutuje przekonanie, że ścieki to jakaś toksyczna mieszanka… a włodarze miast, chcący pójść w tym skąd inąd słusznym kierunku, muszą radzić sobie z oporami społecznymi.
Owszem, są i inne bariery, jak np. logistyka (łatwiej jest zrzucić ściek punktowo do rzeki, niż wybudować rozległą infrastrukturę rozprowadzającą po mieście!), czy też dbałość o właściwe stosunki wodne w zlewni, ale te trudności inżynieria środowiska chętnie rozwiąże. Tym chętniej, im większa będzie potrzeba odzyskiwania wody przy coraz suchszych wiosnach, latach i bezśnieżnych zimach.
Rozwiązań jest więcej niż problemów
Upieram się, że każdy problem można rozwiązać i często większą barierą jest niewiedza i niepokój, jaki jej towarzyszy niż obiektywne trudności. Tak jest i tutaj.
Szanuję, że osoba niebędąca specjalistą może widzieć w ściekach zagrożenia i chcieć zatem całkowicie wyeliminować je z obiegu. Ale rolą specjalisty jest pokazać, jakie warunki należy spełnić, aby takie zagrożenia wyeliminować. Dopiero za tym mogą nastąpić tak bardzo potrzebne zmiany na lepsze.
Czy musimy godzić się na podlewanie trawników lub pól uprawnych wodą z odzysku – nie, nic nie musimy. Ale powinniśmy dyskutować o solidnym meritum i wtedy podejmować dobre decyzje.